Marynarze mają status podejrzanych. Informacja na stronie internetowej sądu głosi, że dotąd nie przedstawiono im zarzutów. Wśród dziewięciu marynarzy, którzy w środę stanęli przed sądem, byli m.in. dwaj dowódcy zatrzymanych jednostek oraz Andrij Dracz i Wołodymyr Lisowyj, których Rosja wcześniej nazwała funkcjonariuszami Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU).
Przestępstwo, które Rosja zarzuca marynarzom, miałoby polegać na „nielegalnym przekroczeniu granicy państwowej, dokonanym przez grupę osób działających w zmowie czy grupę zorganizowaną, albo też z użyciem przemocy czy groźbą jej użycia”. Grozi za to kara do sześciu lat więzienia. Z kolei szef MSZ Ukrainy Pawło Klimkin powiedział we wtorek, że Rosja nie ma prawa sądzić ukraińskich marynarzy, ponieważ są oni jeńcami wojennymi.
W niedzielę Rosjanie otworzyli ogień do trzech okrętów ukraińskiej marynarki wojennej w Cieśninie Kerczeńskiej. Okręty płynęły z Odessy do Mariupola, ukraińskiego portu nad Morzem Azowskim. Jednostki zostały zajęte przez Rosjan. Władze Kijowa podały, że w wyniku ostrzału rannych zostało sześciu ukraińskich marynarzy.
W niedzielę wieczorem rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa (FSB) potwierdziła, że zatrzymała trzy ukraińskie okręty Ukrainy oraz że użyła wobec nich broni. Powodem otwarcia ognia miało być naruszenie granicy Rosji, manewrowanie „w sposób niebezpieczny”, a także niezastosowanie się do poleceń jednostek rosyjskich. Ukraińska marynarka wojenna ocenia, że jednostki dokonały tzw. nieszkodliwego przepływu, czyli dozwolonej przez prawo szybkiej i nieprzerwanej żeglugi przez morze terytorialne, a do samego ostrzelania okrętów doszło na wodach międzynarodowych.
W związku z tymi wydarzeniami ukraiński prezydent Petro Poroszenko ogłosił stan wojenny, który będzie trwał do 25 stycznia. Obejmie obwody przy granicy z Rosją i separatystycznym Naddniestrzem w Mołdawii oraz obwody położone nad Morzem Czarnym i Azowskim.