zklepy.pl
Image default

Skuteczność trzeciej formacji, kuriozum Fučíka i trzecie zwycięstwo GieKSy!

GKS Katowice zanotował trzecie zwycięstwo (5:2) w finale z GKS-em Tychy i już jutro stanie przed szansą na obronę mistrzowskiego tytułu. Aż cztery trafienia zanotowali zagraniczni zawodnicy trzeciej formacji GieKSy.

Po pierwszych dwóch spotkaniach finałowych na terytorium wyżej rozstawionego GKS-u Tychy, więcej powodów do optymizmu mieli hokeiści katowickiej GieKSy. Pomimo zaciętych pojedynków, podopieczni Jacka Płachty zdołali na zwycięstwie ugrać dwa zwycięstwa. Zbudowali tym samym solidne podwaliny w kierunku obrony tytułu mistrzowskiego, do której miał przybliżyć ich dzisiejszy mecz.

W tym sezonie pojedynki Katowic z Tychami przyzwyczaiły nas do niskiej liczby bramek. Pierwsze 20 minut spotkania nie zwiastowało, iż dziś miałoby być inaczej. Już w 6. minucie przyjezdni stanęli przed szansą do gry w dwuminutowej przewadze. GieKSa postawiła jednak trudne do sforsowania zacieki przed bramką Johna Murraya.

Pomimo niewielu sytuacji po obydwu stronach tafli, emocji na lodzie nie brakowało, a dostarczyły ich na ogół tarcia pomiędzy zawodnikami obydwu stron. W 8. minucie przy boksie gospodarzy doszło do utarczki Aleksiego Varttinena i Romana Szturca. Większa ilość miejsca po obustronnym wykluczeniu także nie przekuła się w trafienia.

Tyszanie mocnym akcentem weszli w drugą odsłonę pojedynku. Po kombinacyjnej akcji i szybkim wyprowadzeniu krążka przez Alexandra Younana, Christian Mroczkowski odegrał go do Alexandra Boivin’a. Kanadyjski napastnik popędził sam na bramkę rywala i z chirurgiczną precyzją umieścił „gumę” w samym rogu.

W 25. minucie nadeszła odpowiedź ze strony katowiczan. Napastnicy mistrzów Polski rozgościli się w tercji rywala, a w końcu na śmiały strzał na krótszy słupek zdecydował się Matias Lehtonen. Fiński napastnik zaskoczył tym samym Tomáša Fučíka, który nie poradził sobie z tym uderzeniem.

Gospodarze nie zmarnowali także kolejnej okazji do zdobycia gola, kiedy na ławkę kar udał się Bartłomiej Jeziorski. Varttinen dynamicznie wyprowadził krążek, przemierzając z nim całą taflę i oddał go Jurajowi Šimkowi. Słowacki rozgrywający o szwajcarskim paszporcie wypatrzył Hampusa Olssona, a ten już wiedział, jak sfinalizować akcję stojąc przed odsłoniętą bramką.

Szwedzki olbrzym miał też istotny udział przy trzecim trafieniu, jakie GieKSiarze zdobyli jeszcze przed zakończeniem drugiej tercji. Olsson objechał bramkę Fučíka, czym „wyciągnął” czeskiego golkipera ze swojej pozycji, a Teemu Pulkkinen dobił krążek do pustej siatki.

Hokeiści dowodzeni przez Andrieja Sidorienkę odważnie rozpoczęli także trzecią odsłonę gry, zdobywając kontaktowego gola. Półtorej minuty finałowej odsłony potrzebował Filip Komorski, by zniwelować stratę do rywala do raptem jednego gola.

Do kuriozalnej sytuacji doszło w 50. minucie. Frustracja Fučíka sięgnęła zenitu, a rozsierdzony bramkarz GKS-u Tychy rzucił kijem przez całą długość tercji. Następnie ruszył w kierunku sędziów, żarliwie gestykulując. Szkopuł w tym, że przekroczył przy tym linię niebieską, co oznaczało… zmianę bramkarza. Oprócz dwuminutowej kary za niesportowe zachowanie, musiał on zasiąść na ławce, a do gry na kilkadziesiąt sekund oddelegowany został Kamil Lewartowski.

Wychowanek tyskiego GKS-u nie zanotował w tym czasie żadnej interwencji, ale zdążył wpuścić jednego gola. Na nierozgrzaniu „Lewara” skorzystał Grzegorz Pasiut, który strzałem z nadgarstka przywrócił dwubramkowe prowadzenie.

W 54. minucie stało się jasne, iż misja zaksięgowania pierwszego zwycięstwa stanie się dla GKS-u Tychy praktycznie nieosiągalna dzisiejszego wieczoru. Kontynuujący dobry okres katowiczanie założyli zamek, a na strzał z dystansu zdecydował się Marcin Kolusz. Trajektorię lotu zmienił jeszcze Lehtonen, dla którego była to już druga bramka w tym spotkaniu.

Na trzy i pół minuty przed końcem meczu trener Sidorienko zagrał va banque, prosząc sędziów o czas i posyłając w bój szóstego zawodnika. Manewr ten nie przyniósł efektu, a katowiczanie już jutro staną przed szansą na przypieczętowanie drugiego z rzędu tytułu mistrzowskiego.

GKS Katowice – GKS Tychy 5:2 (0:0, 3:1, 2:1)
0:1 – Alexander BoivinChristian Mroczkowski, Alexander Younan (21:06),
1:1 – Matias LehtonenJoona Monto, Juraj Šimek (24:37)
2:1 – Hampus OlssonJuraj Šimek, Aleksi Varttinen (29:58, 5/4),
3:1 – Teemu PulkkinenHampus Olsson (36:23),
3:2 – Filip KomorskiJean Dupuy, Bartłomiej Pociecha (41:30),
4:2 – Grzegorz PasiutMarcin Kolusz, Bartosz Fraszko (50:19),
5:2 – Matias LehtonenMarcin Kolusz, Juraj Šimek (53:59)

KatowiceMurray – RompkowskiKruczekBepierszczPasiutFraszko –KoluszWajdaŠimekMontoMagee – VarttinenWanackiLehtonenPulkkinenOlsson –MrugałaMusiołHitosatoSmalKrężołek.
Trener: Jacek Płachta.

Tychy: Fučík (od 49:34 do 50:19 Lewartowski) – PociechaKaskinenŠedivýKomorskiSzturc – CiuraBizackiJuholaGalantJeziorski –YounanNilssonMroczkowskiBoivinDupuy – UbowskiJaśkiewiczGościńskiStarzyńskiMarzec.
Trener: Andriej Sidorienko.

Najnowsze artykuły

GKS Katowice zagra o obronę tytułu. Murray zatrzymał JKH

Mikołaj Pachniewski

Re-Plast Unia w finale! Dopięli swego na własnym lodzie

Mikołaj Pachniewski

Re-Plast Unia Oświęcim blisko finału! Tyszanie pod ścianą

admin

Skomentuj