Suchego łączność z szablą, czyli czego w Los Angeles dokonał Marian Suski
Vivat Suski! – wołał „Przegląd Sportowy” latem 1932 roku, wpadając w zachwyt nad niezwykłym wyczynem naszego olimpijczyka. „Marian Suski wygrywa dramatyczny mecz Polska – USA” – informowały z entuzjazmem media tamtego okresu. Czego takiego dokonał Polak, którego wspominamy w 30. rocznicę jego śmierci?
- Na planszach olimpijskich w Los Angeles Polacy pokonali w turnieju drużynowym najpierw Meksyk 10:6, a po południu Danię 9:5. Nazajutrz przystąpili do decydujących bojów o podium
- „Ma oczy latające, usta zacięte. Naprzeciwko rutyniarza Muraya staje młody chłopiec, mniejszy, szczuplejszy, ze śmiesznem pasmem białych włosów nad czołem. Składa ukłon, wkłada maskę, walczy” – pisano o Marianie Suskim
- Nasz świetny szermierz długo był aktywny także na innych polach. W marcu 1968 roku wspierał studentów, w następnych latach robotników, angażując się w Solidarności. Był zatrzymywany przez Służbę Bezpieczeństwa
- Więcej ciekawych historii przeczytasz w serwisie premium "Przeglądu Sportowego"
W zbrojowni 160. pułku armii amerykańskiej w Los Angeles rozgrywały się w piątek 11 sierpnia 1932 roku zaskakujące sceny. „Do Suskiego podbiega Papée, ściska go i całuje, wiesza mu się na szyi, jak wtedy kiedy miał cztery lata. Jakaś panienka – Polka podbiega do Suskiego i ściska go ze łzami w oczach. Publiczność polska krzyczy: – Niech żyje Suski. Niech żyje Polska! Publiczność amerykańska milczy. Jest widocznie zaskoczona, speszona. Zwycięstwo siedziało już w kieszeni… – opisywał Jan Erdman tuż po ostatniej walce szermierczego meczu w igrzyskach olimpijskich, w której nasz reprezentant zadał decydujący cios szablą. Polska drużyna wygrała jednym trafieniem więcej i zdobyła wtedy brązowy medal.
Bohater igrzysk
To były czasy, gdy do Stanów Zjednoczonych nie latało się jeszcze samolotami, lecz odbywało podróż drogą morską. Nasza ekipa olimpijska wyruszyła na igrzyska 1 lipca statkiem SS „Pułaski”. W porcie w Gdyni żegnała ją tysięczna grupa rodaków powiewająca z lądu chusteczkami. Polacy zgłosili udział w igrzyskach tylko w trzech dyscyplinach – lekkoatletyce, wioślarstwie i szermierce. Nasza reprezentacja mogła wystartować między innymi dzięki Polonii amerykańskiej, która uzbierała dla ekipy 9794 dolary. W dwutygodniowej podróży niektórzy sportowcy borykali się z problemem treningów na statku. Ale szóstka szablistów – Tadeusz Friedrich, Władysław Dobrowolski, Władysław Segda, Adam Papée, Leszek Lubicz-Nycz i Suski – wykombinowała sobie miejsce na planszę w salce gimnastycznej. Wreszcie przemęczona, rozbita chorobą morską dotarła do Kalifornii z zadaniem obrony brązu wywalczonego w turnieju drużynowym cztery lata wcześniej, w igrzyskach w Amsterdamie. Dla części naszych szablistów była to druga przygoda olimpijska, Suski debiutował.
Przed wyjazdem nasza drużyna przeszła dobrą zaprawę na Węgrzech, gdzie ćwiczyła pod okiem tamtejszych fechmistrzów. Świetnie spisywał się w treningach młody porucznik, który już rok wcześniej zwrócił na siebie uwagę w mistrzostwach Polski. „Bardzo wielką niespodzianką było zdobycie trzeciego miejsca przez por. Suskiego, który rozpoczyna dopiero swą karjerę szermierczą i jest najmłodszym ze wszystkich zawodników. Gdy się uwzględni, że w poprzednim sezonie nie miał on w ogóle sposobności ćwiczenia szabli i że przez to jego wyszkolenie techniczne doznało zaraz na wstępie całorocznej przerwy, że wreszcie nie posiada on jeszcze prawie wcale rutyny – należy osiągnięty przez por. Suskiego rezultat ocenić najwyżej ze wszystkich zdobytych w ogóle w tej konkurencji” – chwalił tygodnik „Stadion”.
Technika także radiowa
Po raz pierwszy Suski poznawał tajniki posługiwania się białą bronią, gdy kształcił się w Korpusie Kadetów w Modlinie, do którego trafił po ukończeniu gimnazjum w Kielcach w 1920 roku. W tamtym okresie popularnym nauczycielem szermierki był kapitan Wojska Polskiego Julian Michaux, olimpijczyk z Paryża 1900 w barwach Rosji, potomek powstańca listopadowego. Po uzyskaniu matury i nabraniu wprawy we władaniu szablą kadet rozwijał swą sportową pasję w Oficerskiej Szkole Inżynierii w Warszawie, którą pożegnał w 1927 roku. Przerwa w fechtunku, wspomniana przez „Stadion”, okazała się konieczna, bo młody oficer rozpoczął jeszcze studia na Politechnice Warszawskiej i w ramach praktyk wyprawił się na rok do Paryża, żeby poznawać sekrety techniki radiowej w wyższej szkole elektrycznej. Na igrzyska w Los Angeles nasz reprezentant w szabli, zawodnik Legii, jechał już jako fachowiec w dziedzinie radiotechniki – konstruktor i kierownik działu radiostacji polowych wojsk łączności w Warszawie.
Na planszach olimpijskich w Los Angeles 10 sierpnia Polacy pokonali w turnieju drużynowym najpierw Meksyk 10:6, a po południu Danię 9:5. Nazajutrz przystąpili do decydujących bojów o podium. „O pobiciu Węgrów nigdy nie marzyliśmy, o zwycięstwie nad Włochami, jak się okazuje, marzyć też nie mogliśmy” – oceniał wtedy „PS”. Jedyną medalową szansą pozostawało pokonanie drużyny gospodarzy. W turnieju, w którym każdy z czterech szablistów jednej drużyny mierzył się z każdym z czterech drugiej, po 15 pojedynkach ekipa USA prowadziła 8:7 i trafieniami 56:55. Do rozegrania pozostała jedna walka: Suski – Nickolas Muray.
„»Itiki« tak jak w Budapeszcie z Włochami. Pamiętaj – musisz wygrać co najmniej 5:3 – inaczej przepadliśmy” – zagrzewali koledzy Suskiego, do którego przylgnęło to określenie, gdy Węgrzy podczas zgrupowania przedolimpijskiego w Budapeszcie ciągle zachęcali go w swoim języku do posmakowania ich win. „Itiki”, czyli „wypij to” – teraz miało oznaczać podjęcie odpowiedzialności. „Suchy”, jak zanotowała nasza gazeta, przyjmuje obstalunek. „Ma oczy latające, usta zacięte. Naprzeciwko rutyniarza Muraya staje młody chłopiec, mniejszy, szczuplejszy, ze śmiesznem pasmem białych włosów nad czołem. Składa ukłon, wkłada maskę, walczy”.
Pojedynek trwał krótko, nie więcej niż 4 minuty. Suski atakował i prowadził 3:1, 4:1, 4:2, a Nycz z biało-czerwonej drużyny przyznawał, że przez całe swoje życie nie modlił się tak gorąco jak w tym czasie przy planszy. Wreszcie okrzyk radości w polskim obozie i… rozczarowanie. „Suchy” zadaje piąte trafienie, lecz sędziowie w wyniku protestu Muraya po krótkiej analizie przyznają punkt Amerykaninowi, notabene urodzonemu w Szeged na Węgrzech jako Miklós Mandl. Jest 4:3. „Jeśli teraz Suski nie zada decydującego pchnięcia – przegraliśmy. Nim zdążyliśmy pomyśleć znów Suski zrywa maskę. Wygrał, teraz muszą mu to przyznać. A zatem 5:3 dla Suskiego, a zatem zwycięstwo, zwycięstwo, zwycięstwo!” – relacjonował entuzjastycznie nasz wysłannik Erdman. Amerykański szablista z Nowego Jorku, na co dzień fotograf gwiazd filmowych Hollywood, już nie protestował. Polska wygrała różnicą jednego trafienia (60:59) i zdobyła brązowy medal. „Wiwat szabla polska, wiwat Suski!” – rozległo się radosne zawołanie w zbrojowni.
Dwa lata później polska drużyna szablistów, wśród niej Suski, znów zdobyła brązowy medal, wtedy w mistrzostwach Europy w Warszawie. To był świetny okres w sportowej karierze bohatera igrzysk w Los Angeles. „Suski zadziwiał równością kondycji i, co ciekawsze, w finale zdawał się nie odczuwać przemęczenia rundami poprzednimi. Przeciwnie, praca jego z każdą walką stawała się równiejsza, coraz częściej wychodziły mu parady i riposty, coraz pewniejsze było prowadzenie broni, tak, że przy dwóch ostatnich walkach nie było już najmniejszych wątpliwości, co do osoby kandydata do nagrody za najpiękniejszy styl walki” – recenzował „PS” po jednym z turniejów. W 1936 roku nasi szabliści, w nieco zmienionym składzie, walczyli w igrzyskach olimpijskich w Berlinie. Wtedy „Suchemu” i jego kompanom zabrakło łutu szczęścia, zajęli czwarte miejsce.
W czasie kampanii wrześniowej 1939 roku kapitan Suski dowodził łącznością w Dowództwie Obrony Warszawy. Potem dostał się do niewoli niemieckiej i przebywał w obozach jenieckich, m.in. w oflagu w Murnau, gdzie udało mu się zmontować odbiornik radiowy, by prowadzić nasłuch rozgłośni alianckich. W lipcu 1945 roku, jak podaje Ryszard Wryk w książce „Olimpijczycy Drugiej Rzeczypospolitej”, został powołany do służby w II Korpusie we Włoszech, ale już w roku następnym podjął ryzyko i wrócił do Polski. Osiadł na Dolnym Śląsku i związał się z Politechniką Wrocławską, gdzie prowadził prace naukowe, uzyskując stopień profesora.
Pokonał Pawłowskiego
Po wojnie przez pewien okres kontynuował karierę sportową. W 1950 roku po raz pierwszy wywalczył tytuł mistrza Polski w szabli. W finale 45-letni senior pokonał wtedy 18-letniego zdolnego szablistę Jerzego Pawłowskiego. „Inż. Suski opiekuje się szermierką szkolną. Fechtmistrz szkoli na razie około 60 chłopców z MKS Juvenia i Czarni, nad którymi patronat objął AZS Wrocław” – informowały wówczas media o podjęciu przezeń pracy szkoleniowej w założonej w akademickim klubie sekcji szermierczej. Był trenerem, sędzią szermierczym, działaczem sportowym. Zapisał się również w historii jako działacz społeczny – udzielał się w Klubie Inteligencji Katolickiej i otrzymał papieskie odznaczenie Pro Ecclesia et Pontifice. W marcu 1968 roku wspierał studentów, w następnych latach robotników, angażując się w Solidarności, był zatrzymywany przez Służbę Bezpieczeństwa.
Zmarł 25 grudnia 1993 roku w pierwszy dzień Bożego Narodzenia w wieku 88 lat.