Jan Błachowicz
Mateusz Gamrot
Joanna Jędrzejczyk
Karolina Kowalkiewicz
Mariusz Pudzianowski
Mamed Chalidow
Artur Szpilka
Conor McGregor

Mateusz Gamrot zapowiada drogę na szczyt. Już wie, kiedy na niego wejdzie

Dla Mateusza Gamrota ten dzień był jak spełnienie marzeń. Najpierw wygrał swoją walkę, potem oglądał zwycięstwo klubowego kolegi, a wszystko zwieńczyła wyjątkowa chwila — dodanie Joanny Jędrzejczyk do galerii sław organizacji. Dla niego to jednak tylko krok w drodze na szczyt. Polak wie już nawet, kiedy na niego wejdzie.

18 marca 2024, 06:37
Mateusz Gamrot i Joanna Jędrzejczyk
Mateusz Gamrot i Joanna Jędrzejczyk (Foto: Chris Unger / Contributor / Getty Images)
  • Ten wieczór nie mógł się dla Polaka lepiej ułożyć. Początek jego walki niewiele na to jednak wskazywał. W końcu po ciosie, którego w ogóle nie widział, mógł zostać znokautowany
  • — Każdemu się wydaje, że powinien walczyć o pas, więc decyzja tu należy do właścicieli, kiedy kto będzie miał na to przyzwolenie. Ja patrzę realnie na to wszystko. Na pewno potrzebuję jeszcze z dwóch walk, żeby dojść do tego miejsca — zapowiada drogę na szczyt
  • — Jestem niesamowicie szczęśliwy, że wydarzyło się to na jednej gali. Tak naprawdę to była tylko kwestia czasu, bo osiągnęła wszystko w tym sporcie — mówi o wyróżnieniu dla Joanny Jędrzejczyk
  • Więcej informacji znajdziesz w Przeglądzie Sportowym Onet

Wszystko zaczęło się najgorszy możliwy sposób, ale Mateusz Gamrot udowodnił wielką klasę i przetrwał trudne chwile. Na gali UFC 299 Rafael dos Anjos był bliski tego, by szybko znokautować Polaka. A potem, jak niemal każdy kolejny rywal bał się jego najmocniejszej strony.

Niedługo po walce Gamrot wrócił do kraju i spotkaliśmy się z nim przy okazji dnia medialnego organizowanego przez jego sponsora, firmę Under Armour. A 33-latek opowiedział nam o swoim planie wejścia na szczyt.

Dariusz Kosiński: Gratuluję trzeciej wygranej z rzędu, ale trzeba przyznać, że początek walki nie tak miał wyglądać?

Mateusz Gamrot: To jest sport i to jest najpiękniejsze, że nie jesteśmy w stanie zaplanować wszystkiego, co się wydarzy w klatce. To była próba charakteru dla mnie — czy jestem sobie w stanie poradzić w tych najbardziej kryzysowych sytuacjach? I było widać, że tak, chociaż troszkę czasu zajęło mi, by dojść do siebie.

Dużo brakowało, żeby to był nokaut? Sam mówiłeś, że kompletnie nie widziałeś tego ciosu.

Do tej pory nie pamiętam, co to było. Nagle musiałem się zbierać z kolan do góry, więc ten cios był mocno zaskakujący. Sama ranga zawodnika, z którym się mierzyłem, pokazuje, że to niezwykle doświadczony zawodnik i takie rzeczy mogą się wydarzyć.

Na szczęście błyskawicznie udało się do niego przykleić i przetrwać.

Mam zapasy na brylantowym poziomie i nawet w najbardziej skrajnych sytuacjach one mnie ratują i dają pewność siebie. Poczucie, że na pewno sobie poradzę. Jestem bardzo zadowolony, że mam płaszczyznę na tak wysokim poziomie, na której nikt nikt nie jest w stanie się obronić.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

No właśnie, spodziewaliśmy się, że w tej walce rywal będzie chciał wejść w walkę parterową i to będzie niezwykle efektowne. On jednak chyba tego unikał. To było zaskakujące?

Przed walką oczekiwania były duże. Miało być dużo akcji i wymian w parterze, dużo różnych technik. Sam rywal też zapowiadał poddanie, ale widocznie w momencie walki czuł się tak niekomfortowo w tym parterze, że tylko próbował wstawać. To udowodniło moją wartość w parterze, że naprawdę mało kto może rywalizować ze mną w tej płaszczyźnie.

Rywal chyba myślał, że przestraszysz się rywalizacji w stójce, ale wyglądałeś w tym aspekcie dużo lepiej niż w poprzednich walkach.

Pierwszy cios w pierwszej rundzie wiele zmienił. Mike Tyson mówił, że można mieć plan na walkę, ale jeden cios może wszystko zmienić i dokładnie tak to wyglądało. Plan był zupełnie inny, ale w momencie tego nieprzewidywalnego ciosu, wszystko się zmieniło. Moja świadomość i mój błędnik potrzebowały trochę czasu na dojście do siebie.

Ta walka też pokazała, że faktycznie jestem zawodnikiem do rywalizacji na dystansie pięciu rund, bo pod koniec tej walki mój organizm był już szybszy od mojej głowy, przestał się zastanawiać, tylko sam reagował i z każdą minutą się rozkręcałem. Gdyby były kolejne rundy, byłoby dużo bardziej efektywnie.

Pomimo ciosu, który wspominasz, w trzeciej rundzie nie unikałeś tej stójki i pod koniec walki to głównie w tym aspekcie toczyła się walka. To sparingi z Dustinem Poirierem dały taki efekt?

Rundy z Dustinem były naprawdę bardzo mocne. Wzmocniły mi pewność siebie. To była dla mnie niesamowita lekcja. Trenowałem z najlepszym bokserem w kategorii lekkiej, on udowadnia to w każdej walce. On ma brylantową stójkę, ja brylantowe zapasy. Każdy ma czym zaskakiwać rywali.

Pomimo mojego stażu treningowego i doświadczenia wciąż bardzo dużo muszę się jeszcze nauczyć i wiele przede mną. A to wróży progres na kolejne walki. Cieszę się, że przede mną jeszcze daleka droga, by dojść do perfekcji, choć tej tak naprawdę nigdy nie osiągniemy. To jednak daje nadzieję i iskrę, że z każdą walką będzie tylko lepiej.

Te sparingi musiały być bardzo mocne. Dustin mówił, że Benoît Saint Denis nie zrobił mu większych urazów, a jedyne co odczuwa, to żebra, które obiłeś mu jeszcze przed walką. Chyba naprawdę się nie oszczędzaliście?

Każdy sparing był na krawędzi. Po każdym z nich byłem mocno obity i Dustin tak samo. Zrobiliśmy około 50 rund sparingowych przez pięć tygodni. To jest naprawdę potężna liczba jeżeli chodzi o przeboksowanie. i to zaprocentowało. Obaj wygraliśmy, więc przygotowania były naprawdę owocne.

No właśnie, dwie wygrane, a do tego jeszcze Joanna Jędrzejczyk, która została ogłoszona jako nowa zawodniczka w Hall of Fame federacji UFC. To się nie mogło lepiej ułożyć?

Jestem niesamowicie szczęśliwy, że wydarzyło się to na jednej gali. Joanna została wyróżniona, dołączyła do Galerii Sław. Tak naprawdę to była tylko kwestia czasu, bo osiągnęła wszystko w tym sporcie. Do tej pory ma rekord obron w swojej kategorii. Sześciokrotnie obroniła pas, była pierwszą mistrzynią z Polski. Wielkie brawa, wielkie gratulacje i trzeba przyznać, że to było w pełni zasłużone. Fajnie, że akurat na mojej gali, bo mieliśmy potrójne potrójną okazję do świętowania.

Joanna Jędrzejczyk
Joanna Jędrzejczyk (Foto: Chris Unger / Contributor / Getty Images)

Zabrakło tylko jednego zwycięstwa Polaka.

Niestety, zabrakło zwycięstwa Michała, ale taki jest sport. Michał na pewno był dobrze przygotowany, ale wyszedł do walki i Brazylijczyk okazał się lepszy. Ten sport jest fascynujący, nieprzewidywalny. Można mieć plan, można zakładać pewne rzeczy, a wychodzi się do klatki, dzieje się coś zupełnie innego.

Po walce powiedziałaś, że masz nadzieję, że stoczysz jeszcze jedną, dwie walki i zmierzysz się z Islamem Machaczewem. W następnej walce nie będziesz chyba liczył na to, że zachowa pas mistrzowski, skoro ma zawalczyć z Dustinem Poirierem?

Powiedziałem do niego, żeby nigdzie się nie wybierał, żeby nie zmieniał kategorii wagowej czy nie przechodził na emeryturę. Chciałbym się z nim zmierzyć. Myślę, że to już jest szczyt szczytów, jeżeli chodzi o sport i o MMA. A dla mnie to byłaby szansa zmierzyć się z najlepszym zapaśnikiem. Kategoria lekka jest niezwykle mocno nafaszerowana zawodnikami. Każdemu się wydaje, że powinien walczyć o pas, więc decyzja tu należy do właścicieli, kiedy kto będzie miał na to przyzwolenie. Ja patrzę realnie na to wszystko. Na pewno potrzebuję jeszcze z dwóch walk, żeby dojść do tego miejsca. Myślę, że w międzyczasie się wyklaruje sytuacja w czubie kategorii lekkiej.

No właśnie, jesteś już w czołowej piątce najmocniejszej kategorii w UFC. To już jest wielkie osiągnięcie, a patrząc na to, z kim mógłbyś się teraz zmierzyć, zostają tylko dwa czy trzy nazwiska.

Zostaje Charles Oliveira, który teraz zmierzy się z Armanem Carukjanem. Jest Justin Gaethe, jest Dustin, ale to mój klubowy kolega. W następnej walce na pewno chcę walczyć z kimś z czołowej piątki, obojętne kto to będzie.

Wszystko też zależy od czasu, od dostępności rywala, od tego czy ja będę wtedy dostępny. Tutaj zaczynają się szachy, więc więc trzeba być cierpliwym. Kolejną walkę stoczę w drugim półroczu tego roku, także myślę, że do tego czasu coś się wyklaruje. Kto by to nie był, to będzie głośne i wymagające zestawienie dla mnie.

Wiele zmieni się na jubileuszowej gali UFC 300, gdzie zawalczy niemal cała czołówka kategorii. Rozumiem, że mimo to nie wchodzi w grę, żebyś był rezerwowym w jednych z tych starć?

Gala jest już w przyszłym miesiącu, więc to zbyt krótki odstęp.

Nawet dla Ciebie, bo potrafiłeś już wskakiwać do walk w ostatniej chwili.

Nawet dla mnie. Tym bardziej że każdemu zależy na tych walkach i myślę, że nikt z nich nie wypadnie. Ja będę się tylko bacznie przyglądał.

Z domu czy wybierasz się do USA?

Nie, nie planuję już wylotu do Stanów. Prędzej w lipcu na International Fight Week, czyli taką tygodniową grubą imprezę organizowaną przez UFC. Tam chciałbym się pokazać w celach promocyjnych swojego nazwiska. A potem po wakacjach wrócić do oktagonu.

Pod tym względem jesteś coraz mocniejszy. Na początku przygody w UFC to tak nie wyglądało, ale teraz wiesz, że po każdej walce warto wskazać kolejnego potencjalnego rywala? W końcu nie liczy się tylko wyśmienity poziom sportowy, ale i medialny.

UFC jest trochę jak Liga Mistrzów. Tak jak w piłce nożnej przykładowo Real Madryt gra z Barceloną, tak w MMA mamy największą federację, UFC. I tu jest jedna część, efekt sportowy, ale i druga, efekt medialny. Tu liczą się spotkania z fanami, dziennikarzami. W Polsce udaje mi się to świetnie zgrywać, łączyć jedno z drugim. W Stanach Zjednoczonych muszę się pojawiać, rozmawiać, zaczepiać kogoś i wtedy droga do walk jest dużo krótsza. To jednak nie jest moim priorytetem, żeby robić takie rzeczy. Najważniejszy jest element sportowy i reprezentowanie swojego nazwiska w klatce.

Przed nami kolejna gala z udziałem Polaka. Marcin Tybura zmierzy się z Taiem Tuivasą. Jak widzisz tę walkę?

Rywal Marcina ma tak naprawdę tylko jedną płaszczyznę. Tuivasa będzie groźny w stójce i tu Tybura musi uważać. Jeżeli uda mu się sprowadzić rywala do parteru, a na pewno jest taki plan, to myślę, że ta walka zacznie być jednowymiarowa i Marcin ją wygra.

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Źródło:Przegląd Sportowy Onet
Data utworzenia: 18 marca 2024 06:37
Dziennikarz Przeglądu Sportowego Onet
Dziennikarz Przeglądu Sportowego Onet