Gortat znów wyszedł na parkiet NBA. Wyjątkowy moment. "Dziękujemy" [WIDEO]

Marcin Gortat ostatni mecz na parkietach NBA zagrał ponad pięć lat temu, ale o byłym koszykarzu wciąż się pamięta w Stanach Zjednoczonych. Do dziś jest jedynym Polakiem, który miał okazję zagrać w finale najlepszej koszykarskiej ligi świata. Tego osiągnięcia dokonał w barwach Orlando Magic. I właśnie na mecz tej drużyny wybrał się ostatnio Gortat. Klub skorzystał z okazji i zaprosił go na parkiet.

Orlando Magic był pierwszym klubem Gortata w Stanach Zjednoczonych, to w barwach tego zespołu debiutował w NBA (choć w drafcie na początku wybrali go Phoenix Suns). Koszykarz już w drugim sezonie stał się istotną postacią tej drużyny. W finale NBA z 2009 roku jego zespół mierzył się z Los Angeles Lakers. Polak zagrał w każdym z pięciu meczów, choć ostatecznie nie mógł cieszyć się ze zwycięstwa. Orlando Magic przegrali 1:4.

Zobacz wideo Probierz odpowiada dziennikarzowi! "Dobrze, że się prześlizgnęliśmy"

Gortat przywitany w USA. Piękne chwile. Znów pojawił się na parkiecie NBA

I choć koszykarz już zakończył karierę, to nie przestał interesować się sportem, w którym przez lata odnosił sukcesy. W nocy z piątku na sobotę Orlando Magic grali u siebie z Los Angeles Clippers - ostatnim klubem w karierze Marcina Gortata - i Polak zdecydował się wybrać na to spotkanie. Gospodarzom tego meczu ta wizyta nie umknęła i w trakcie jednej z przerw zaprosili go na parkiet, gdzie otrzymał on pamiątkową koszulkę.

"Powitajmy ponownie numer 13. Marcina Gortata! Gortat dołączył do Magiców w 2008 roku, spędził cztery sezony w Orlando i był członkiem drużyny, która zagrała w finale NBA w 2009 roku. CEO Orlando Magic Alex Martins przekazuje Marcinowi pamiątkową koszulkę z okazji 35-lecia klubu. Dziękujemy za twoją grę w Orlando Magic i za wspomnienia. The Hammer, numer 13. Marcin Gortat!" - brzmiał głos spikera, gdy były koszykarz nie ukrywał szczęścia.

Tego wieczoru Orlando Magic nie mieli jednak powodów do zadowolenia. Ostatecznie przegrali z Los Angeles Clippers 97-100, choć w ostatniej kwarcie potrafili odrobić dziesięciopunktową stratę i w pewnym momencie prowadzili już 94:89.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.