Stany Zjednoczone to absolutna koszykarska potęga, która ostatnio nieco się zachwiała. Co prawda zdobyła olimpijskie złoto w Tokio, ale dwa ostatnie turnieje o mistrzostwo świata zakończyła bez medalu (siódme miejsce w 2019 r. i czwarta pozycja przed rokiem).
Po zeszłorocznym niepowodzeniu Amerykanie ogłosili pełną mobilizację na igrzyska w Paryżu. Kolejne gwiazdy NBA z LeBronem Jamesem na czele zapowiadały chęć reprezentowania kraju na najbardziej prestiżowej imprezie (w USA mistrzostwa świata traktowane są z przymrużeniem oka). Ich celem będzie oczywiście zdobycie złota, a co za tym idzie podtrzymanie statusu koszykarskiego hegemona.
Wygląda na to, że na zapowiedziach się nie skończyło. Świetnie poinformowany dziennikarz Adrian Wojnarowski ogłosił, którzy zawodnicy znajdą się w składzie na igrzyska. Na niekompletnej liście (11 z 12 nazwisk) znaleźli się m.in. LeBron, Stephen Curry, Kevin Durant czy Joel Embiid, który wybrał Amerykę kosztem Kamerunu (stamtąd pochodzi) oraz Francji (posiada paszport tego kraju). Można zatem mówić o kolejnym Dream Teamie, jaki Stany Zjednoczone wyślą na igrzyska.
Z tej listy na zeszłorocznych, nieudanych MŚ byli tylko Edwards oraz Haliburton. Embiid jeszcze nie zaliczył debiutu, a dla pozostałych ośmiu zawodników byłby to powrót do drużyny narodowej. James, którego zabrakło w Rio i Tokio, oraz Durant mają szansę zagrać na czwartych igrzyskach. Drugi z nich mógłby nawet zostać samodzielnym rekordzistą pod względem złotych medali (ma trzy, tyle samo co Carmelo Anthony). Natomiast dla Curry'ego byłby to pierwszy olimpijski występ.
W Paryżu najgroźniejszymi rywalami Amerykanów powinni być gospodarze oraz medaliści ostatnich MŚ - Niemcy, Kanadyjczycy oraz Serbowie. To właśnie z tymi ostatnimi, w składzie których powinien znaleźć się Nikola Jokić, USA rozegrają swój pierwszy mecz (28 lipca). Na igrzyskach mogą wystąpić również Polacy, o ile wygrają turniej kwalifikacyjny w Walencji (2-7 lipca).