Gigantyczna sensacja w ekstraklasie. Kandydat na mistrza upokorzony u siebie

Kibice Śląska Wrocław mieli podczas sobotniego meczu huśtawkę nastrojów. Po pierwszej połowie Ruch prowadził 2:0, a na kwadrans przed końcem trafił po raz trzeci. Fani zaczęli powoli opuszczać stadion. Wtem Śląsk trafił dwukrotnie w ciągu sześciu minut, a Patryk Klimala miał na nodze piłkę na 3:3. Napastnik Śląska jednak fatalnie skiksował! Tym samym Ruch wciąż ma szanse na pozostanie w Ekstraklasie, a Jagiellonia zwiększyła przewagę nad wrocławianami do pięciu punktów.

Śląsk Wrocław otrzymał znakomitą okazję do tego, by nadal pozostać w grze o mistrzostwo Polski. To za sprawą remisu 2:2 między Jagiellonią Białystok a Pogonią Szczecin. Wtedy piłkę meczową "na nodze" miał Dominik Marczuk, który mógł podawać do Jesusa Imaza, ale zdecydował się na mocny strzał, po którym piłka trafiła w bramkarza. Śląsk mógł zbliżyć się na dwa punkty do prowadzącej Jagiellonii w przypadku wygranej nad Ruchem Chorzów.

Zobacz wideo Grosicki o młodych zawodnikach w kadrze: Znają swoje miejsce w szeregu

Jesienią na Stadionie Śląskim był remis 2:2. Dubletem po stronie Ruchu popisał się Daniel Szczepan, wykorzystując dwa rzuty karne. Oba karne były jednak bardzo dyskusyjne, a zdaniem ekspertów, żaden z nich nie należał się beniaminkowi. Wtedy arbitrem był Paweł Raczkowski. - Albo był to chaotycznie prowadzony mecz, albo sędzia się dobrze bawił - mówił Magiera na pomeczowej konferencji prasowej.

16 minut wstrząsnęło Śląskiem. Ruch zadał dwa ciosy. Gwizdy we Wrocławiu

Śląsk przejął inicjatywę na początku spotkania i szukał okazji do uderzenia na bramkę Dante Stipicy. Pierwszy celny strzał pojawił się jednak po stronie Ruchu. Wówczas Miłosz Kozak dośrodkował piłkę z lewej strony w pole karne, a tam Soma Novothny wygrał pozycję z Patrykiem Janasikiem i uderzeniem piłki głową pokonał Rafała Leszczyńskiego. Kozak sprawiał Śląskowi spore problemy, a później Leszczyński obronił jeden z jego strzałów. Ruch mógł się podobać w wyjściu spod pressingu czy kontratakowaniu. Były też fragmenty, gdzie Ruch utrzymywał piłkę na połowie Śląska.

Pierwszy celny strzał Śląska pojawił się w 17. minucie, gdy Erik Exposito zdecydował się na strzał z dystansu. Wtedy piłka poleciała wprost w Stipicę. 24 minuty później zespół Jacka Magiery miał świetną okazję po kontrataku. Exposito zagrał piłkę prostopadle do Mateusza Żukowskiego, ale skrzydłowy Śląska uderzył prosto w bramkarza. W końcówce Szymon Szymański zdołał zablokować kolejną próbę ze strony Żukowskiego.

Ruch trafił po raz drugi w 27. minucie. Wtedy doszło do nieporozumienia między defensorami Śląska, gdy próbowano wybić piłkę zagraną do Łukasza Monety. Ta spadła pod nogi Filipa Starzyńskiego. Po jego strzale piłka pojawiła się pod nogami Tomasza Wójtowicza. Wahadłowy Ruchu oddał strzał z lewej nogi, z którym Leszczyński nie zdołał sobie poradzić. Gdy Śląsk schodził na przerwę, był żegnany gwizdami.

Śląsk strzelił, ale tylko dwa razy. Ważna wygrana Ruchu w kontekście utrzymania

Pierwszą okazję po przerwie miał Ruch za sprawą Kozaka. Uderzenie piłkarza Ruchu obronił Leszczyński. Po tej sytuacji goście wycofali się w okolice własnego pola karnego. Śląsk miał co najmniej kilka okazji do tego, by pokonać Stipicę. Chorwat był jednak fantastycznie dysponowany w tym spotkaniu.

Szczęścia szukał Jehor Matsenko czy Patrick Olsen, oba strzały zostały wybite przez piłkarzy Ruchu na rzut rożny. Pierwszej bramki w barwach Śląska szukał Patryk Klimala, natomiast jego uderzenie w polu karnym zostało obronione przez bramkarza Ruchu. Stipica grał bardzo odważnie i piąstkował piłkę przy dośrodkowaniach. Bramkarz też świetnie zareagował po uderzeniu Żukowskiego we własnym polu karnym.

W 60. minucie piłka po raz trzeci wpadła do bramki Śląska. Dokonał tego Novothny, natomiast Węgier był na spalonym, więc to trafienie nie mogło zostać uznane. Od tego momentu piłkarze Ruchu byli rzadko widziani w polu karnym przeciwnika. Aż do 75. minuty.

Wtedy Novothny zagrał w głąb pola karnego, gdzie znakomicie znalazł się Michał Feliks. Napastnik bez trudu wygrał pozycję z Matsenką i pokonał Leszczyńskiego. To był piąty gol Feliksa w historii występów w Ekstraklasie i piąty po wejściu z ławki rezerwowych. "Obrońcy Śląska zachowują się jak dzieci we mgle" - skwitował krótko Piotr Janas z "Gazety Wrocławskiej", odnosząc się do defensywnej postawy Śląska w tym spotkaniu.

Stipica nie zdołał jednak zachować czystego konta w tym spotkaniu. W 86. minucie Klimala wygrał walkę o pozycję z Mateuszem Bartolewskim i znalazł się w polu karnym. Napastnik nie próbował jednak strzału i odegrał piłkę w kierunku Exposito. Hiszpan miał mnóstwo miejsca, więc bez problemów zdołał strzelić gola. To był jego 17. gol w tym sezonie w Ekstraklasie, przez co ucieka Ilji Szkurinowi ze Stali Mielec oraz Efthymiosowi Koulourisowi z Pogoni Szczecin w klasyfikacji strzelców.

Sześć minut później Śląsk trafił po raz drugi. Tym razem Exposito był w roli podającego, a w zasadzie dośrodkowującego w głąb pola karnego. Tam znakomicie wbiegł Matsenko, który uderzeniem piłki głową pokonał Stipicę. Nie udało się jednak doprowadzić do remisu. Piłkę meczową w 94. minucie miał Patryk Klimala, ale napastnik skiksował.

Porażka 2:3 u siebie z Ruchem oznacza, że Śląsk traci pięć punktów do Jagiellonii Białystok i może wypaść poza podium, jeśli Lech Poznań nie przegra u siebie z Cracovią. Ruch jeszcze zachowuje matematyczne szanse na utrzymanie, ale musi liczyć na to, że mniej punktów w tej kolejce zdobędzie Puszcza Niepołomice, Korona Kielce i wspomniana Cracovia.

Czy Śląsk Wrocław bezpowrotnie stracił szanse na mistrzostwo Polski?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.