Wielka awantura w finale mistrzostw Polski. Libero wpadł w furię i się zaczęło

Furia Jakuba Popiwczaka, emocjonalne dyskusje zawodników z sędzią i przepychanki między graczami obu ekip - w taki sposób zakończył się drugi mecz finałowy PlusLigi, który przedłużył rywalizację. Siatkarze Aluronu CMC Warty Zawiercie doprowadzili do remisu, pokonując na wyjeździe Jastrzębski Węgiel 3:1 (25:27, 25:22, 19:25, 23:25), a wielkie kontrowersje wzbudziła zwłaszcza ostatnia decyzja sędziego, który nie zauważył błędu ekipy gości.

O ile pierwszy mecz finałowy, który odbył się w środę, rozczarował poziomem (zwłaszcza po rewelacyjnym półfinale jastrzębian z Asseco Resovią Rzeszów), o tyle przy drugim kibice obejrzeli już znacznie ciekawsze i stojące na wyższym poziomie spotkanie. Nie brakowało efektownych akcji, ale przede wszystkim główną rolę grały emocje, które na koniec wręcz eksplodowały.

Zobacz wideo Jastrzębski Węgiel walczy o mistrzostwo Polski. Norbert Huber: Liczy się dyspozycja dnia, my odpoczęliśmy przed tym meczem

Wielka przemiana zawiercian. Żywiołowy doping i gwizdy na koniec

Przebieg pierwszego spotkania o złoto, wygranego 3:0 przez jastrzębian, mógł się wydawać pewnym zaskoczeniem z dwóch powodów. Po pierwsze, jastrzębianie stoczyli w zakończonym zaledwie cztery dni wcześniej półfinale morderczy bój, a zawiercianie specjalnie się wtedy nie spocili. Po drugie, dotychczas w obecnym sezonie ekipy te zmierzyły się trzykrotnie i za każdym razem wygrywała drużyna Michała Winiarskiego 3:1. O ile w jednym z meczów fazy zasadniczej mogło mieć to związek z faktem, że Marcelo Mendez dał odpocząć kilku kluczowym graczom, o tyle w dwóch pozostałych grano już na całego.

Środowy pojedynek jak na dłoni pokazał, która drużyna gra w finale PlusLigi po raz ósmy, a która debiutuje. Zawiercianie w niczym nie przypominali tego zespołu, który torpedował rywali potężną zagrywką i wypunktowywał ich choćby w Pucharze Polski. W pierwszej odsłonie rywalizacji o złoto we własnej hali nagminnie się mylili także w polu serwisowym i wyraźnie paraliżowały ich nerwy. Trzy dni później jednak pokazali już dawną, znacznie lepszą twarz i zaprezentowali to od początku spotkania.

Dokładnie 20 lat temu jastrzębianie po raz pierwszy w historii wywalczyli mistrzostwo Polski. Nic dziwnego, że przy pierwszej szansie na uczczenie tej rocznicy czwartym w historii tytułem w ich hali stawił się nadkomplet publiczności. Sprzedano bowiem dodatkowe wejściówki i kilkudziesięciu kibiców oglądało na stojąco to widowisko na samej górze trybun. Przy zaciętej końcówce czwartej partii cała publiczność była już na stojąco. A po ostatniej akcji większość głośno gwizdała na schodzących do szatni sędziów.

Kwolek wziął sprawy w swoje ręce. Sędziowie sprawili, że iskrzyło

W pierwszym secie praktycznie do samego końca trudno było przewidzieć, kto zapisze go na swoim koncie. Przewaga bowiem długo wynosiła jedynie punkt. Najpierw u gospodarzy błyszczał głównie Rafał Szymura, potem włączył się kończący nieraz trudne piłki Tomasz Fornal. Po drugiej stronie siatki na tym etapie liderów było dwóch: Bartosz Kwolek i szalejący na środku Mateusz Bieniek. Końcówka to popis pierwszego z tej dwójki, który atakiem doprowadził do remisu 25:25, a następnie mocną zagrywką ułatwił kolegom zablokowanie Szymury. Fornal pokazywał wtedy kolegom, by zachowali spokój, ale zaraz potem było już po wszystkim. Tym razem Kwolek zaliczył skuteczną obronę, a Trevor Clevenot skończył kontrę.

Druga partia miała zupełnie inny scenariusz, a zawiercianie wydawali się w niej mierzyć nie tylko z jastrzębianami, lecz także z sędzią. Na tej drugiej linii zaiskrzyło już na samym początku, gdy odgwizdano niesioną piłkę Kwolkowi. Ten wraz z kolegami byli wyraźnie wzburzeni, co o tyle nie dziwi, że w poprzedniej odsłonie przy mocno dyskusyjnym podobnym zagraniu Fornala arbiter nie zareagował. W kolejnej akcji więc po skutecznym ataku Bieniek posłał rozjemcy mrożące spojrzenie. W pewnym momencie przybrało to wymiar humorystyczny, bo ruszyli w stronę sędziego nawet wtedy, gdy przerwał akcję na ich korzyść.

Złość ta jednak nie poniosła wtedy ekipy gości. Przewaga obrońców tytułu rosła w szybkim tempie, aż wyniosła osiem punktów (19:11). Winiarski wprowadził kilku zmienników i po asie jednego z nich - Daniela Gąsiora - w końcówce prowadzenie to stopniało do zaledwie dwóch punktów. Wtedy jeszcze gospodarze nie zapłacili za to kary, bo ostatni punkt w tej odsłonie zdobył Jurij Gladyr, ale wpuścili do gry na powrót rywali, co dało o sobie znać w dalszej partii meczu.

Ogrom emocji w końcówce. Furia Popiwczaka, przepychanki pod siatką

W secie numer trzy emocje zaczęły się udzielać też Norbertowi Huberowi. Środkowy jastrzębian przy wyniku 11:14 w typowy dla siebie sposób ekspresyjnie ucieszył się ze zdobytego punktu, a że był blisko sędziego, to zaraz potem się zreflektował i przeprosił. Potem jednak coraz mocniej w nim buzowało, a uspokajać go próbował, choć nie do końca skutecznie, Jakub Popiwczak.

Po pełnym dramaturgii czwartym secie (gospodarze wyszli ze stanu 10:14 na 16:16 i do końca trwała walka na styku) to jednak właśnie zwykle spokojny libero wpadł w furię. Chwilę wcześniej jastrzębianie mieli pretensje, bo Mendez prosił o przerwę, ale mu jej nie przyznano. W ostatniej akcji zaś sztab szkoleniowy gospodarzy zerwał się zaraz po serwisie Jeana Patry'ego, ale sędzia znów nie reagował. Jastrzębianie zaś zauważyli błąd ustawienia rywali. Arbiter zakończył spotkanie, mimo że doskoczył do niego zdenerwowany Popiwczak, a potem protestowali także inni zawodnicy i członkowie sztabu. W międzyczasie część graczy obu zespołów zaczęła dyskutować przez siatkę i doszło do małej przepychanki.

Popiwczak chwycił też jeszcze laptopa jednego z członków sztabu i podbiegł z nim zdenerwowany do sędziów. Ci jednak nie ustąpili i zakończyli spotkanie. Wobec tego w niedzielę dojdzie do trzeciego pojedynku, który wyłoni mistrza Polski.

Kto zdobędzie mistrzostwo Polski w niedzielę?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.