Mistrz Polski o włos od blamażu. Przez 75 minut grał z przewagą zawodnika [WIDEO]

Widzew Łódź musiał grać z Rakowem Częstochowa w dziesiątkę już od 15. minuty, po tym jak za brutalny faul został wyrzucony z boiska Marek Hanousek. Wciąż aktualny mistrz Polski jednak bardzo długo nie potrafił wykorzystać przewagi liczebnej. Dopiero uderzenie z dystansu Władysława Koczerhina z 80. minuty pozwoliło drużynie Dawida Szwargi wygrać 1:0 i przerwać serię pięciu meczów bez zwycięstwa.

Raków Częstochowa w sobotni wieczór chciał za wszelką cenę przerwać serię pięciu meczów bez zwycięstwa i przesunąć się w górę tabeli z siódmego miejsca, by jeszcze włączyć się do walki o europejskie puchary. Tyle że drużyna Dawida Szwargi przyjechała na teren drugiej najlepszej drużyny 2024 roku - Widzewa Łódź, który przed własną publicznością wiosną przegrał tylko raz, gdy na inaugurację rundy uległ liderowi rozgrywek - Jagiellonii Białystok 1:3.

Zobacz wideo Grosicki o młodych zawodnikach w kadrze: Znają swoje miejsce w szeregu

Raków grał 75 minut w przewadze i męczył się niemiłosiernie. Aż nadeszła 80. minuta

Tyle że układ sił diametralnie zmienił się na korzyść częstochowian już w 15. minucie, gdy ratujący się przed stratą przed własnym polem karnym Marek Hanousek brutalnie sfaulował Gustava Berggrena. Sędzia Paweł Raczkowski po interwencji VAR nie miał wątpliwości - wyrzucił pomocnika Widzewa z boiska i gospodarze musieli radzić sobie w dziesiątkę przez ponad 75 minut. 

Oczywistym stało się, że w takich okolicznościach to Raków będzie miał zdecydowaną przewagę optyczną i tak też było. Choć pierwszą sytuację zespół gości miał jeszcze przed kartką, gdy Rafała Gikiewicza nie zdołał pokonać Erick Otieno. Później nie udało się to też Johnowi Yeboahowi, a doświadczony bramkarz Widzewa uratował także swój zespół odważnym wyjściem za pole karne po dużym błędzie Mateusza Żyry. I choć piłka trafiła jeszcze do Władysława Koczerhina, to ten z dystansu nie trafił do opuszczonej bramki łodzian.

Tuż przed przerwą sędzia Raczkowski miał kolejną trudną sytuację do oceny. Tym razem goście trafili do siatki po strzale Johna Yeboaha, ale wcześniej przed polem karnym Ante Crnac faulował Frana Alvareza. W dodatku posiadający już żółtą kartkę na koncie Chorwat zrobił to bardzo ostro i miał ogromne szczęście, że nie wyleciał z boiska, a siły na boisku się nie wyrównały.

To właśnie Ante Crnac też oddał dwa najgroźniejsze strzały Rakowa w pierwszych 30 minutach drugiej części spotkania. Jego jedno uderzenie głową jednak zostało skutecznie obronione przez Rafała Gikiewicza, który przez bardzo długi czas utrzymywał Widzewowi bezbramkowy remis, a drugie minęło bramkę gospodarzy. 

Szansę na gola po przerwie miał także Widzew, jednak po indywidualnej akcji w 65. minucie Jordi Sanchez przegrał pojedynek z wracającym po kontuzji do bramki Rakowa Vladanem Kovaceviciem. 

Druga decydująca dla losów spotkania sytuacja miała miejsce w 80. minucie, gdy po rzucie rożnym dla mistrzów Polski piłka spadła przed pole karne pod nogi Władysława Koczerhina. Ten ją sobie świetnie przyjął, a następnie huknął nie do obrony dla zasłoniętego Gikiewicza. 

Ten gol wywołał ogromną radość na trybunach we władzach Rakowa - prezesa Piotra Obidzińskiego i przewodniczącego rady nadzorczej Wojciecha Cygana, który nie pierwszy w ostatnim czasie mecz oglądali w towarzystwie byłego trenera Rakowa Marka Papszuna. 

Jednak Widzew wcale nie musiał tego meczu przegrać, bo w doliczonym czasie dwukrotnie przed szansą na strzelenie gola stanął rezerwowy Noah Diliberto. Najpierw jego uderzenie z kilkunastu metrów obronił Vladan Kovacević, a gdy piłka po składnej akcji łodzian w 90. minucie trafiła na 16. metr do Francuza, ten uderzył bardzo nieczysto i niecelnie. 

Widzew Łódź ostatecznie przegrał u siebie z Rakowem Częstochowa 0:1, co oznacza pierwsze zwycięstwo mistrzów Polski po serii pięciu meczów bez wygranej. Dzięki tej wygranej Raków ma 49 punktów w dorobku i ze stratą siedmiu do prowadzącej Jagiellonii Białystok przesunął się na piąte miejsce, przed Pogoń Szczecin i Legię Warszawa. Widzew z 42 punktami jest ósmy.

Czy Raków Częstochowa zakończy sezon na podium?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.