Zobaczył uśmiech sędziego i wpadł w furię. To dlatego porwał laptopa. "Ewidentnie"

Agnieszka Niedziałek
- Najgorsze jest to, że sędzia z uśmiechem na ustach powiedział: "Nie, nie było błędu", a jak każdy obejrzy powtórkę z tej sytuacji, to jednak stwierdzi, że błąd był. Ewidentnie - podkreśla Jakub Popiwczak. Libero Jastrzębskiego Węgla najbardziej żywiołowo zareagował po pomyłce arbitra, która zakończyła drugi finałowy mecz PlusLigi, który wygrał Aluron CMC Warta Zawiercie. Ale nie był odosobniony - emocje udzieliły się siatkarzom obu ekip.

W sobotnim spotkaniu iskrzyło już wcześniej kilkakrotnie, ale nic z tego nie równało się z awanturą, do której doszło po ostatniej akcji. Broniący tytułu jastrzębianie są przekonani, że sędzia w dwóch ostatnich akcjach popełnił błąd. Były gorące dyskusje z parą arbitrów, były też przepychanki przy siatce między zawodnikami obu zespołów. Ekspresyjne interwencje na nic się jednak nie zdały - rozjemca nie zmienił zdania i zakończył spotkanie wygraną Aluronu CMC Warty Zawiercie 3:1, a to oznacza, że w niedzielę dojdzie do trzeciego pojedynku.

Zobacz wideo Jastrzębski Węgiel walczy o mistrzostwo Polski. Norbert Huber: Liczy się dyspozycja dnia, my odpoczęliśmy przed tym meczem

Emocje się kumulowały. "Mogę przeprosić"

Pierwsze mocniejsze reakcje po decyzjach sędziego w tym meczu zaczęły się w drugim secie. Wtedy zastrzeżenia co chwilę mieli gracze Aluronu. Potem emocje udzieliły się też zawodnikom z Jastrzębia-Zdroju. Reagującego często dość wybuchowo Norberta Hubera w pewnym momencie próbował uspokajać Jakub Popiwczak. Trudno było wtedy przypuszczać, że na koniec to właśnie opanowany zwykle libero reprezentacji Polski wpadnie w furię.

W ostatniej akcji po stronie jastrzębian zagrywał Jean Patry, a atakiem wymianę zakończył Trevor Clevenot. Tyle że sztab szkoleniowy gospodarzy zaraz po rozpoczęciu akcji zgłaszał obiekcje. Okazało się bowiem, że goście zaliczyli błąd ustawienia - rozgrywający Miguel Tavares zbyt szybko, bo jeszcze przed wykonaniem zagrywki przez Patry'ego, przemieścił się z drugiej linii pod siatkę. Sędziowie jednak tego nie wychwycili i przyznali punkt zawiercianom. A był to 25. punkt dający im zwycięstwo nie tylko w tej odsłonie, ale i w całym meczu. 

Wtedy właśnie Popiwczak ruszył wzburzony do arbitra, by interweniować, ale nie pomogły ani jego słowa, ani kolegów, którzy do niego dołączyli. Na środku boiska wywiązała się dyskusja między zawodnikami obu zespołów i doszło do przepychanki. Na tym nie koniec, bo Popiwczak chwycił laptopa jednego z członków sztabu i podsuwał go oficjelom, ale to również nie dało efektu.

- Na co liczyłem? Chciałem, żeby ten punkt powędrował na nasze konto i byśmy mogli kontynuować grę. To się nie wydarzyło, skończyło się wygraną Zawiercia 3:1. Brawo dla nich. Ale wierzę, że mamy wszystko nadal w swoich rękach, by na własnym terenie zdobyć złoto - opowiadał dziennikarzom libero reprezentacji Polski, gdy już nieco ochłonął.

Nie miał on wątpliwości, że doszło do błędu. - Ewidentnie był błąd. Niestety, w takiej sytuacji nie można skorzystać z challenge'u. Ale najgorsze jest to, że sędzia z uśmiechem na ustach mówi "Nie, nie było błędu", a jak każdy obejrzy powtórkę z tej sytuacji, to jednak stwierdzi, że błąd był - zapewnia Popiwczak.

I przyznaje, że był mocno sfrustrowany tą sytuacją, ale potem emocje nieco już z niego zeszły. - Mogę przeprosić sędziego za swoje wybuchowe zachowanie i ekspresję - dodaje. Ale zdania nie zmienia co do przeoczenia rozjemcy meczu.

Sędzia popełnił błąd, bo było za głośno? "Nie wiem, o co była ta awantura"

To miała być druga z rzędu sytuacja, w której jastrzębianie zostali skrzywdzeni przez arbitra. Prowadzący jastrzębian Marcelo Mendez chwilę wcześniej prosił o przerwę, ale jego wniosek został zignorowany.

- Przede wszystkim chcę pogratulować drużynie z Zawiercia, bo zagrała bardzo dobry mecz i zasłużenie wygrała. Ale tak, dwie ostatnie akcje to błędy sędziego. Nie wiem dlaczego nie przyjęto mojego zgłoszenia o czas. Zrobiłem to regulaminowo, przed wykonaniem zagrywki. Ostatnia akcja to z kolei błąd ustawienia. Przeoczenie tego to duży błąd na takim poziomie rywalizacji. Zwłaszcza w finale i przy ostatniej akcji - mówi Sport.pl doświadczony szkoleniowiec.

Swoją teorię na temat przyczyny pierwszej pomyłki ma rozgrywający obrońców tytułu Benjamin Toniutti. - Nasz trener przycisnął guzik, ale było tak głośno, że tego nie usłyszano. Ta sytuacja popsuła nam szyki, potem jeszcze ten błąd ustawienia. Wywołało to w nas frustrację - przyznaje.

Mistrz olimpijski z Tokio zwraca też uwagę na fakt, że w PlusLidze można wnioskować o challenge w wielu sytuacjach, ale akurat nie pod kątem ustawienia.

A jak do sprawy odnoszą się zawodnicy z Zawiercia? - Czy był błąd w ostatniej akcji? Nie widziałem tego. Szczerze mówiąc, to nie wiem, o co była ta awantura. Ciężko mi się do tego odnieść. Były na pewno ogromne emocje, nawet chyba za dużo ich było - mówi Sport.pl kapitan Aluronu Mateusz Bieniek.

Środkowy reprezentacji Polski zaznacza, że nie chce narzekać na pracę sędziów, ale przyznaje, że w sobotę wrzało. I nie kryje, że przyczyniło się do tego to, iż arbiter nie był konsekwentny w pierwszej połowie meczu, gdy nie odnotował piłki niesionej u jastrzębian, a potem odgwizdał ją jego zespołowi.

- Tamtą sytuację sędziowie na pewno mogli lepiej rozwiązać. Właśnie takie chwile są powodem tych nerwów. Najważniejsze to zregenerować się i jutro znów się bawić siatkówką. Bo fajnie dziś pograliśmy. W niedzielę ważna będzie właśnie regeneracja, choć ta przerwa między meczami będzie tak krótka, że właściwie trudno mówić o regeneracji - ocenia.

Czy sporna sytuacja w końcówce meczu wyzwoli w jastrzębianach dodatkową motywację? A może przewagę mentalną dzięki wygraniu tego spotkania ma teraz Aluron? Przy obu tych pytaniach Mendez zaczyna odpowiedź od "Nie wiem".

- To będzie nowy mecz. Musimy zagrać dobrze i ciężko pracować. Zawodnicy obu ekip to profesjonaliści, którzy grają na wysokim poziomie - dodaje Argentyńczyk.

Popiwczak mocno wierzy, że jego zespół obroni tytuł. - Dziś cały czas czegoś nam brakowało, wpadały nam proste piłki. Gdy gra była na styku, to brakowało nam chłodnej głowy i prezentowania naszej najlepszej siatkówki. Wierzę, że takie ciężkie momenty, gdy ktoś utrze ci nosa, budują na przyszłość - podkreśla optymistycznie kadrowicz.

W niedzielę więc poznamy mistrza Polski. Decydujący trzeci pojedynek rozpocznie się o godz. 14.45. Pytanie, czy tym razem również nastąpi eksplozja emocji i czy będą mieli w tym udział sędziowie.

Czy Jastrzębski Węgiel miał rację co do błędu ustawienia w ostatniej akcji drugiego meczu finału PlusLigi?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.