Wyciągnął stary silnik i stało się to. Nowe pójdą na złom?
Po raz kolejny Bartosz Smektała genialnie wchodzi w sezon żużlowy. Wychowanek Unii Leszno zwyciężył w 73. Memoriale Alfreda Smoczyka, tym samym powtarzając zeszłoroczny sukces. Jak się okazuje, Smektała jechał na… starym silniku.

- Jak przyjeżdżałem na stadion, to liczyłem na zwycięstwo, bo chciałem obronić tytułu. Udało się i jestem z tego powodu szczęśliwy. To świetne wejście w sezon. Wszystkie zawody, które odbywają się w Lesznie są moimi ulubionymi. Zawsze Memoriał Smoczyka był dla mnie obowiązkiem, by tu przyjechać. Póki będę mógł, to zawsze będę przyjeżdżał, a reprezentując Unię Leszno zawsze tu będę. Memoriał Alfreda Smoczyka to ważne wydarzenie, bo pamiętam jak będąc dzieckiem co roku przyjeżdżałem oglądać ten turniej wraz z rodzicami. Przeważnie był na otwarcie sezonu, więc wszystko było świeże, a ludzie spragnieni żużla. Cieszę się, że mogę się zapisać w historii - mówił szczęśliwy ze zwycięstwa Bartosz Smektała.
Wziął stary motocykl
Gdyby nie błąd jeździecki Bartosza Smektały w drugiej serii startów, leszczynianin prawdopodobnie byłby niepokonany w całych zawodach. Jak się okazuje, Smektała startował na starym, sprawdzonym silniku. Nowe jednostki nie są jeszcze tak dopasowane, jakby sobie życzył.
- Podchodziłem do zawodów ambitnie i zabrałem motocykl, który już jest sprawdzony. Używałem go w zeszłym roku i byłem z niego zadowolony. Wygrywałem na tym silniku turnieje, jeździłem na nim w PGE Ekstralidze. Nowe silniki testowaliśmy na sparingu w zeszłym tygodniu. To bardzo dobre jednostki, tylko musimy je odpowiednio dograć. Na pewno na leszczyńskim torze będą mi służyć w przyszłości - skomentował Bartosz Smektała.
Skazani na beton
Nawierzchnia podczas 73. Memoriału Alfreda Smoczyka nie była taka, jaką zazwyczaj można spotkać w Lesznie. Organizatorzy woleli dmuchać na zimne, przez co tor był mocno ubity. Wpływ na to miała pogoda, bo jeszcze na półtora godziny przed pierwszym wyścigiem kropił deszcz.
- Była jedna linia jazdy, ale w trakcie zawodów tor dostał wody i się okazało, że można się pościgać. Wiemy, jaka była pogoda. Mieliśmy przelotne deszcze. Organizatorzy nie odważyli się na roszenie toru przed zawodami. Był taki, by bezpiecznie odjechać zawody - powiedział Smektała, który choć u progu sezonu czuje się pewnie na motocyklu, to nadal będzie szukał możliwości jazdy w zawodach.
Więcej na ten temat
Zobacz także
- Polecane
- Dziś w Interii
- Rekomendacje